11 lipca 2012
Rozdział 10
Reachiel ponownie nacisnęła dzwonek. Obie czarownice doskonale wiedziały, dlaczego Rosemary była na nie zła. Przyprowadziły ze sobą wampira, chciały jej pomocy. One również były teraz złe w jej oczach, pomagały wampirowi, a te stworzenia to samo zło. Rosemary nie zawsze darzyła je aż tak wielką nienawiścią, jednak od czasu brutalnego zamordowania jej syna i dwóch córek, którego sprawcą był wampir, radykalnie zmieniła postawę i nienawidziła ich z cała mocą.
- Rosemary! - krzyknęła zdenerwowana Rea. - Otwórz drzwi!
Ethel położyła dłoń na ramieniu młodszej czarownicy. Dokładnie w tym samym momencie drzwi otworzyły się, jednak Rosemary stała na drugim końcu korytarza. Gestem zaprosiła je do środka. Rea spojrzała nieufnie w głąb mieszkania, a następnie z wahaniem weszła do środka.
- Obawiam się, że nie mogę wam pomóc. - Głos Rosemary był szorstki i męski, zupełnie nie pasujący do jej włosów i ciemnej cery oraz delikatności rysów twarzy. Ethel starannie zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na przyjaciółkę, z którą kiedyś spędzała tak dużo czasu. Podeszła bliżej i z czułością pogłaskała ją po policzku.
- Spróbuj, Rosie - wyszeptała. W oczach Rose pojawiły się łzy, kilka kropli wolno spłynęło po policzku.
- Dlaczego tego ode mnie wymagacie? - zapytała cicho, lecz z nieukrywanym wyrzutem w głosie. - Wiecie, co one mi zrobiły. Zabrały mi moją rodzinę.
Reachiel stało blisko drzwi i z milczeniu przysłuchiwała się rozmowie. Nie wiedziała wiele o przeszłości Rosemary, rzadko ją widywała, a nawet jeśli ani ona, ani Ethel nie były skłonne do rozmowy. Służyły radą i pomocą, jednak nie należały do osób towarzyskich. Młoda czarodziejka zaczynała czuć się nieswojo i nie na miejscu.
- Zaufaj mi. Nie wszystkie wampiry - zaczęła Ethel, jednak Rose gwałtownie jej przerwała.
- Czego chcecie? - zapytała. Ethel popatrzyła na Reachiel, zachęcając dziewczynę do mówienia. Rea niepewnie podeszła bliżej i zaczęła mówić.
Gabriel doskonale pamiętał dzień kiedy po raz pierwszy pocałował Katherine. Jej usta smakowały słodko, malinami. Słońce przebijało się przez zasłony pokoju, sprawiając, że jej włosy lśniły w jego świetle. To było ledwie muśnięcie ust, trwało ledwie kilka sekund, ale pamiętał to doskonale. Ona chciała czegoś więcej. Ponownie zbliżyła swoje wargi do jego, ale delikatnie przytrzymał jej ramiona. On też tego chciał, jednak nie mógł. Nie powinien tego robić, dla własnego dobra i dla jej dobra. Nie mógł się zakochać.
- Cieszę się, że już skończyłam liceum - powiedziała Katherine i przysunęła się do wampira, jednak ten ponownie odsunął ją od siebie.
- Dlaczego nie? - zapytała cicho. Wampir z uśmiechem położyłem dłonie na jej udach i musnął wargami jej policzek.
- Jak poważne jest dla ciebie to co robimy? - wyszeptał wprost do jej ucha. Dziewczyna przyglądała mu się przez chwilę, a następnie parsknęła śmiechem.
- To najgłupsze pytanie jakie kiedykolwiek, ktokolwiek mi zadał - odparła.
- Mylisz się, Katherine - powiedział blondyn i odsunął się od brunetki. - Czy ty cokolwiek traktujesz poważnie?
- Po co? - odparowała. - Nie mam sensu. Życie i tak w końcu się skończy. Branie czegoś na poważnie wszystko komplikuje.
- A gdybyś mogła żyć wiecznie? - zapytał.
- To tylko kolejne gdyby, nie mogę. Nikt nie może. Po co to więc roztrząsać? Szkoda czasu. Śmierć czeka na każdym kroku. - Katherine wstała z łóżka i objęła blondyna od tyłu. - Przysięgam, czasem mam wrażenie jakbyś był z innego świata. - Mężczyzna milczał, Katherine wsunęła dłonie pod jego koszulkę.
Gabriel odwrócił się do niej i gwałtownie ją pocałował. Po chwili dziewczyna znalazła się na łóżku, a wampir zachłannie całował jej usta. Kat wsunęła dłonie w włosy blondyna. Gabriel przesunął dłonie na piersi brunetki, a po chwili z zamyśleniem zaczął odpinać guziki jej błękitnej bluzki.
Gabriel wściekał się z bezradności. Co robiła Rea i Ethel? Ile jeszcze miał tu czekać? Czuł się bezużyteczny. Zresztą na chwilę obecną to nie było dalekie od prawdy. Poczuł wibracje komórki, a po chwili zaczęła ona dzwonić. Wyjął urządzenie i wcisnął zieloną słuchawkę.
- Tak? - warknął zniecierpliwiony.
- Gabriel? - usłyszał cichy i przestraszony głos.
- Agnes? - zapytał zdezorientowany.
- Tak. Muszę ci coś powiedzieć - powiedziała.
- Coś się stało? - zapytał z troską w głosie.
- Spieprzyłam wszystko. Jak tam Reachiel?
- Nie mam jej przy mnie - odparł wampir.
- Dobrze, więc... Nie wiem jak mam to powiedzieć - mruknęła.
- Po prostu powiedź, przeżyję już chyba wszystko.
- Hm, jak chcesz. Spałam z Patrickiem - powiedziała Agnes. Gabriel milczał, odezwał się dopiero po chwili.
- Co masz na myśli?
- Gabriel, nie jesteś idiotą! Doskonale wiesz co mam na myśli! - warknęła zdenerwowana. Wampir odetchnął głęboko i spojrzał w stronę domu starej wiedźmy. Zamknął oczy, myśląc co ma powiedzieć. Dlaczego musiała mu to powiedzieć? No tak, bo nie mogła powiedzieć Katherine.
- Gabriel? Jesteś tam?
- Jestem - mruknął. - Nie wiem co mam powiedzieć. Przecież wiesz, że Rea...
- Wiem - przerwała ma. - Dlatego proszę nic jej nie mów! To wszystko i tak wasza wina!
- Dlaczego?
- Gdybyście nie pojechali do Chicago...
- Przestań. - Tym razem to wampir jej przerwał. - Jeśli to czyjaś wina to tylko twoja i Patrica. Każdy jest odpowiedzialny za to co sam robi.
- Och, więc może Katherine też! - krzyknęła wkurzona Agnes. - Może zasłużyła na to wszystko co ją spotkało!
Gabriel milczał.
- Przepraszam - szepnęła blondynka po chwili. - Nie to miałam na myśli.
Wampir bez słowa rozłączył się i wsunął komórkę do jeansów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nieźle, Gabriel się wkurzył ;p no cóż Agnes przegięła, choć po częsci to prawda co powiedziała xdd Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńNo to się troszkę pogmatwało na koniec rozdziału... Ciekawe co będzie w kolejnym ? Czekam na niego ;)
OdpowiedzUsuńAgnes i Patric trochę przesadzili, no ale cóż takie życie :D Świetny rozdział mam nadzieję że w następnym uda im sie uwolnić Kathrine :D Czekam na kolejny. Pozdrawiam. A i jak się pojawi to daj znać, mój nr gg 7392211.
OdpowiedzUsuń