11 lipca 2012

Rozdział 7


     Reachiel usłyszała krzyk, skierowała się w tamtą stronę. Zobaczyła żelazną blachę w podłodze i odsunęła ją. Jak najszybciej zeszła na dół. Nie wyczuła żadnego włącznika.
- Flamma - szepnęła i pomieszczenie rozjaśniło się światłem.
- Gabriel - krzyknęła, widząc wampira leżącego na podłodze z ostrym kołkiem tkwiącym blisko serca. Wyciągnęła kołek i rzuciła na podłgę.
- Patric! - krzyknęła najgłośniej ja potrafiła, mając nadzieję, że ją usłyszy.
Dotknęła rany, którą zrobił drewniany kołek. Z ulgą odkryła, że przeszedł on w minimalnym odstępie obok serca. 
- Gabriel - szepnęła, nachylając się do niego. Poklepała jego policzek. Wiedziała, że niedługo się ocknie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Zobaczyła promienie uzyskane w wyniku nocere autem.
- Sukinsyn - mruknęła, myśląc o Albercie. 


     Rea potrząsnęła Gabrielem. Była zniecierpliwiona, chciała by wampir już się obudził. Westchnęła i spojrzała na Patrica, który za założonymi rękami stał przy ścianie.
- Nie rozumiem czemu się złościsz - powiedziała czarownica, podchodząc do niego.
- Nie wiem czemu mu pomagasz - warknął.
- Szuka Katherine, myślałam, że tobie też zależy - odparła.
Patric burknął coś niezrozumiałego i wyszedł z pokoju. Reachiel poczuła złość. Ponownie spojrzała na wampira, a ten otworzył oczy. Zamrugał i popatrzył na Reę.
- Zależy ci na nim, prawda? - zapytał.
Czarownica fuknęła coś niewyraźnie. Gabriel wstał z łóżka.
- Co to jest? - zapytał wskazując na księgę leżącą na stoliku.
- Księga czarów, znalazłam ją w domu Alberta - odparła i wzięła ją do ręki. Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie. Wampir usiadł obok, jednak pilnował by jej nie dotknąć. 
- Są tu zaznaczone dwa zaklęcia. Jedno jest powodem, dla którego nie czujesz zapachu Kat ani ja nie mogę jej znaleźć - wyjaśniła. - A drugie... hm, drugie tworzy ehm...nie wiem, coś jak próżnia.
- Słucham? - zapytał.
- Przestrzeń, gdzieś, nie wiem gdzie, gdzieś gdzie przeniósł się z Katherine.


     Kat siedziała na podłodze, oparta o zimną ścianę. Niepewność i ból były nie do zniesienia. Żyła ze świadomością, że czarownik znów zaatakuje. Znów ją zrani, by zadać jej cierpienie. Chciał tego i czerpał z tego nieludzką radość. Ona zabijała by żyć, on ranił by przetrwać.
- Żałujesz, Katherine? - zapytał nagle, w dłoni trzymał drewniany kołek. 
- Już ci mówiłam - szepnęła. - Nie wiedziałam, że to twoja żona.
- Ale już wiesz - powiedział ze złośliwym uśmiechem i z całej siły wbił kołek w środek niezagojonej rany na prawym udzie. Krzyk brunetki był dla niego rozkoszą. Czerpał z tego dziką satysfakcję, jej cierpienie wprawiało go niemal w stan ekstazy. 


     Gabriel patrzył na Reachiel jakby urwała się z kosmosu.
- Czyli stworzył coś, gdzieś, gdzie przeniósł się z Kat i teraz robi jej Bóg wie co?! - krzyknął, tracąc nad sobą kontrolę.
- Tak - odparła czarownica. - Znajdziemy ją. 
- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał.
Czarownica nachyliła się do wampira i popatrzyła mu prosto w oczy.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, by ją znaleźć. Oni są w pewnym miejscu Gabrielu, stworzył niewidoczne miejsce, które jednak gdzieś jest.
Wampir opadł na łóżko, dotknął miejsca, w które wbił się drewniany kołek. Ze zdziwieniem odkrył, że rana nadal tam była. 
- On jest potężnym czarownikiem - mruknęła Reachiel. - Nie powinieneś iść tam sam, to była pułapka na wampiry. 
- Katherine - szepnął i w jednej chwili znalazł się przy drzwiach. - Katherine!
Czarownica dogoniła wampira i złapała go za ramiona.
- Zastanów się, proszę - szepnęła. - Potrzebuję pomocy innych czarodziei. Nawet jeśli uda mi się znaleźć to miejsce, nie pokonam Alberta, nie sama!
- Dobrze, więc? - zapytał.
- Jedziemy do Chicago - odparła Rea.
- Dlaczego czarownice zawsze wybierają Chicago? - zapytał retorycznie wampir.


     Patric i Agnes szli przez las zmierzając do domu wampira. Nie mówili nic. Oboje myśleli o Katherine. Co się z nią działo, gdzie teraz była? Oboje czuli się bezradni, bo byli tylko ludźmi. Co mogli zdziałać jako ludzie? Mieli wrażenie, że zarówno Katherine, Gabriel jak i Reachiel zawsze chcą ich chronić. Tak jak rodzic chroni swoje dziecko. Ale dziecko zawsze chce wiedzieć. Nie znosi ukrywania prawdy i przedstawiania niepełnym informacji. Po kolejnych dwudziestu minutach znaleźli się pod domem wampira. W środku nie było nikogo, mimo to weszli do środka.
- Nawet nie powiedzieli gdzie są - burknął Patric.
- Wykluczyli nas - odparła blondynka.
- Nie rozumiem tego - warknął brat Kat. - To moja siostra! A oni nie raczą słowem się odezwać. 
Agnes usiadła na kanapie obok Patrica i położyła mu głowę na ramieniu.
- Wiem to - szepnęła. - Wiem.


    Katherine nie miała siły otworzyć oczu. Zastanawiała się czy śmierć była by lepszym rozwiązaniem. Może. Być może jakaś część jej tego właśnie chciała. Ale tak naprawdę Kat nie chciała umrzeć, chciała się wydostać, chciała być wolna, wolna od bólu. Była taka bezmyślna, myślała, że ból już jej nie dotknie. Nie taki ból. Nie chciała umrzeć i zostawić Gabriela, Patrica i Agnes. Ani nawet Reachiel.
Chciałaby móc po prostu uciec. Łzy popłynęły po jej policzkach. Poczuła się nieprawdopodobnie samotna. Rozum mówił jej, że jej szukają, serce pytało czemu trwa to tak długo. Ale czym było długo w obliczu wieczności? Katherine nawiedzały dziwne myśli, czasem nie wiedziała czy to sen czy jawa. Nawiedzało ją uczucie obłędu. Niezmienne było tylko jego - nieprzenikniony ból.

5 komentarzy:

  1. Rozdział cudny.Niech oni wreszcie odnajdą Kat:)Niemoge doczekac się nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny rozdział, no ale niech ją w końcu znajdą. Jestem ciekawa co się dalej wydarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Vampire Princess11 lipca 2012 18:10

    Niech ja uratują, bo on nie przestanie się nad nią znęcać. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę mi szkoda Katherine, mam nadzieje że ja znajdą, wspaniały rozdział ^^.
    Czekam na nowy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały odcinek :) Znajdą ją, wieżę w to ^ ^ i mam ogromną prośbę. Jak nie widać komentarza ode mnie to bardzo Cię proszę byś powtórnie mnie poinformowała o rozdziale ;D czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń