11 lipca 2012
Rozdział 5
Nie tracąc czasu zaczął sprawdzać nazwiska.
Reachiel weszła do pokoju Gabriela, a wraz za nią Agnes.
- Wiadomo coś? - zapytała blondynka.
- Jeśli chodzi ci o to, czy Kat się odezwała, to nie - odparł Gabriel odwracając się do nich.
- Jak tam z ofiarami? - zapytała Rea.
- Sprawdziłem dziesięć ostatnich i nic - odparł, podając jej dziesięć pojedynczych kartek. Rea szybko je przejrzała i wrzuciła do kosza.
- Żaden z nich - mruknęła. Gabriel nie skomentował jej zachowania. Agnes i Reachiel wyciągnęły swoje laptopy. Gabriel wyjaśnił im, co mają robić.
- Wrócę niedługo - odparł, kierując się do drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytała czarownica.
Wampir spojrzał na nią zamglonym wzrokiem. Dopiero teraz dostrzegła, że jego oczy są przekrwione i podkrążone.
- Gabrielu, kiedy miałeś dokonać swojej corocznej ofiary? - zapytała Rea.
Mężczyzna spojrzał na kalendarz stojący na biurku, na Agnes i wrócił wzrokiem do Rei.
- Ja - zawahał się. - Dwa dni temu.
- Boże - omal warknęła Reachiel. - Zrób to!
Wampir natychmiast zniknął z pokoju.
Kat leżała na materacu, który pachniał nowością. Zaklęcia czarownika działały niczym narkotyk odurzający na człowieka. Rany nie goiły się i nadal sprawiały jej ból. Wiedziała, że nie goją się, bo zadał je czarownik, a jej organizm potrzebuje więcej czasu do regeneracji. Świat wirował jej przed oczyma. Ból, cierpienie, oszołomienie. Te ludzkie uczucia nigdy nie towarzyszyły jej w takim stopniu, jak teraz, odkąd została zamieniona w wampira. Chyba zdążyła już zapomnieć, co to ból. Te ludzkie rzeczy i uczucia wydawały jej się tak odlegle i wcale nie były miłe.
- Wygląda na to Katherine, że nie znasz swoich ofiar - powiedział mężczyzna.
- Ofiar? - burknęła.
- Corocznej ofiary, którą musi dokonać każdy wampir raz do roku - powiedział czarownik, jakby brunetka nie wiedziała.
- Nie rozumiem - wyszeptała.
- Wydaje ci się, że zabijasz ludzi, którzy nie chcą żyć lub nikt ich nie kocha, ale moja żona miała dla kogo żyć.
- Marissa Cubert? - zapytała dziewczyna.
- Tak, to moja żona, szesnaście lat temu. - Czarownik ukląkł przy Katherine i spojrzał w jej zamglone oczy. - Pamiętasz?
- Nie znam imienia kobiety, którą zabiłam dwanaście lat temu, jednak żadna z moich ofiar nie cierpiała - powiedziała brunetka.
- Ale ja cierpiałem! - huknął czarodziej. - I ty też będziesz.
Katherine poczuła, jak ciecz podchodzi jej do gardła. Zaczęła się dusić, więc podparła się rękami o materac, zmieniając pozycje na siedzącą. Zacisnęła dłonie ma materacu, było jej niedobrze i zdecydowanie się dusiła. W ustach poczuła znany smak, jednak nie był on do końca taki jak zawsze. Zakasłała, a z jej ust wyleciała krew. Jej krew. Coraz więcej spienionej krwi. Chciała krzyczeć, lecz nie mogła. Krew i łzy mieszały się ze sobą na podłodze, na którą upadła brunetka.
Gdy Gabriel wrócił do mieszkania jego twarz ponownie wyrażała spokój. Oczy były zupełnie normalne i pozbawione tego niecywilizowanego spojrzenia.
- Kolejne bambi? - zakpiła Reachiel.
- Zabawne - prychnął Gabriel. - Wiesz, że to musiał być człowiek.
- Coś nowego? - zapytał po chwili ciszy.
Rea uniosła dłoń każąc mu czekać.
- Strzał w dziesiątkę! - powiedziała uradowana. - Marissa Cubert! To ona!
Katherine powinna czuć się zażenowana swoim stanem, jednak była na to zbyt wyczerpana. Skulona w kłębek z otwartymi ranami, leżąca z mieszaninie krwi i łez. Szesnaście lat temu zabiła jego żonę. Naprawdę to zrobiła? Zawsze przecież wybierała odpowiednich ludzi, może jednak tym razem się pomyliła. Dlaczego ten cholerny czarownik nie zastosuje metody oko za oko, ząb za ząb? Śmierć za śmierć.
- Dlaczego - wychrypiała brunetka. - Czekałeś tyle lat?
Mężczyzna zaśmiał się, a jego śmiech rozbrzmiewał po nieoświetlonym pomieszczeniu. Kat nie wiedziała, gdzie się znajdowała, czarownik sprawił, że i dla niej było ciemno. Mrocznie i przerażająco. Czuła się taka bezbronna i naprawdę taka była. Wobec nieznanego mężczyzny uprawiającego magię była zupełnie bezsilna. Naprawdę chciała by ją zabił. Pragnęła śmierci.
- Czekałem tyle lat, żeby móc zadać ci naprawdę wiele bólu - powiedział. - Ja dopiero zaczynam, Katherine.
- Proszę, zabij mnie - szepnęła Katherine.
- Nie, jeszcze nie skończyłem - warknął.
- Ja przepraszam... - wydusiła brunetka brunetka. - Za twoją żonę. Nie wiedziałam, żeby ktokolwiek z moich ofiar miał rodzinę! Byłam pewna, że nie ma!
- Twoje przeprosiny nie wynagrodzą mi cierpienia, twój ból owszem - syknął prosto do ucha Kat, a ona znów poczuła krew w gardle.
- Powiedź mi o tej Marissie! - nalegał Gabriel.
- Okej - powiedziała szybko Rea. - Szesnaście lat temu Kat zabiła Marissę Cubert jako swoją coroczną ofiarę. Każdy doszedłby do wniosku, że dziewczyna chciała umrzeć. Jej rodzicie nienawidzili jej za wybory życiowe, dziewczyna kilkakrotnie lądowała w szpitalu za próby samobójcze, była sama. Gdy ją ocalili, wyznała, że chce umrzeć. Podobno robiła z tego wielką aferę, nie chciała być uratowana, dla wszystkich stanowiła tylko zbędny balast. Stwierdzono u niej chorobę psychiczną, jej rodzicie nie chcieli zaopiekować się córką. Jednak ośrodek chorób psychicznych nie zgodził się przyjąć dziewczyny. Nieważne. Katherine ją zabiła i można rzec: koniec historii.
- Dalej, Reachiel - rzucił niecierpliwie wampir.
- Dokopałam się chyba pod ziemię, bo przypadek wydał mi się dość niezwykły. Marissa Cubert wyszła za mąż, jednak nie przyjęła nazwiska męża. Ślub odbył się w tajemnicy, a gdy rodzice odkryli związek Marissy, zabronili dziewczynie się z nim widywać. Jej mąż był czarodziejem.
- Jesteś pewna?
- Znam jego nazwisko, czuję to, taka zależność. Ty rozpoznajesz wampiry - mruknęła Rea.
- Ta historia jest nie z tego świata - powiedział Gabriel.
- To ten czarodziej! Wampiry i czarownice też są nie z tego świata, a jakoś istnieją! - krzyknęła czarownica.
- Jak on się nazywa? - zapytał Gabriel. - Jej mąż.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Powiem tylko tyle,że rozdział cudny.Mam nadzieje,że Kat nic niebedzie.
OdpowiedzUsuńOdcinek wprost cudowny :) Jestem wielce ciekawa jak dalej to się potoczy ^ ^ <3
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Katherine, cierpi biedaczka, w końcu ofiara sama chciała się zabić, próby samobójcze i te sprawy więc nie rozumiem dlaczego ten czarodziej się mści, owszem stracił żonę ale bez przesady...
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!
Akcja nabiera tempa ;D Czekam na kolejny odcinek ;)
OdpowiedzUsuńUh, ten czarodziej jest nienormalny, szkoda mi Katherine ;( Fajnie wymyślona historia Marissy, ciekawe co dalej ;> Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział, xoxo,
OdpowiedzUsuńile ten czarownik będzie się pastwił nad Kathy? :< mam nadzieję, że Gabriel szybko ją znajdzie... przynajmniej mają już jakiś trop. odcinek - cud, miód i orzeszki :D czekam na kolejny rozdział :* [ www.piekielne-uczucie.blog.onet.pl ]
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! Rozdział jest szokujący i trzymający w napięciu. Biedna Kat, przecież to nie jest jej wina. Mam nadzieję, że Gabriel zdoła ją jak najszybciej uratować.
OdpowiedzUsuńDziwi mnie duża różnica między Kat, a jej bratem, 18 lat to sporo, ale rozumiem, że to na potrzeby opowiadania. Z niecierpliwością czekam na 16 stycznia. Pozdrawiam [little-nasty]