11 lipca 2012

Rozdział 8


     Reachiel ponownie zastukała w drzwi pomalowane na jaskrawo pomarańczowy kolor. Otworzyła im kobieta w ciemną karnacją, mająca krótkie, platynowoblond włosy. Równie dobrze mogła mieć czterdzieści jak i pięćdziesiąt lat. Spojrzała na młodą czarodziejkę, a Gabriel mógłby przysiąc, że prawie się uśmiechnęła. Spojrzała na wampira i ta namiastka uśmiechu zniknęła. Przeszyła Reachiel kategorycznym spojrzeniem dużych, brązowych oczu.
- Nie - odparła i chciała zamknąć drzwi.
- Ethel, myślałam, że jesteś mi coś winna - powiedziała brunetka.
- On jest wampirem - odparła Ethel.
Rea zmierzyła ją wzrokiem, przez chwilę niezłomnie patrzyły sobie w oczy. Po czym starsza czarownica westchnęła i wpuściła ich do środka. Gabriel znów pomyślał o tym mdlącym zapachu czarodziei. 
- Katherine... - wyszeptał tylko. Ethel popatrzyła na niego dziwnym wzrokiem i niczym nastolatka przewróciła oczami.
- Z Rosemary, nie pójdzie ci tak łatwo - dodała po chwili.
- Rosemary? - zapytał wampir.
- Skąd wiesz, że będę potrzebować również Rose? - zapytała Rea.
- A nie? - zapytała drwiąco Ethel. Gabriel pomyślał, że jej nie lubi. Ale Kat była ważniejsza.


     Agnes otworzyła oczy. Ramiona Patrica mocno ją obejmowały. Nie uda jej się wyswobodzić nie budząc go.
- Patric - szepnęła, starając się wstać. Poczuła, że chłopak odwraca ją do siebie przodem. Ich twarze dzieliły teraz tylko milimetry. 
- Dlaczego, nic nam nie powiedzieli? - zapytał.
- Zadzwoń do Reachiel, jeśli się postarasz wszystko ci powie - odparła Agnes, podniosła się i usiadła na kanapie w normalnej pozycji. On usiadł obok niej. 
- Dlaczego? Do tej pory nic mi nie mówi - powiedział.
- Ale powie, jeśli spytasz - odparła blondynka.
- Dlaczego miałaby to robić? - drążył.
Agnes pomyślała, że lepszym pytaniem byłoby dlaczego on nie wiedział? Wszyscy wiedzieli, że Rei zależy na Patricu. Wszyscy, oprócz niego samego. Reachiel zależało też na tym by brat Kat nigdy nie stał się tym czym ona. Ale czy gdyby Patric miał wybór chciałby być wampirem? Agnes w to wątpiła. Katherine by chciała, ale on? On nie chciał. A Kat obiecała go nie zamienić. Agnes zawsze myślała, że bycie wampirem to świetna sprawa. Może i Kat obiecała nie zamienić Patrica, ale nie obiecała nie zamienić jej. 
- Nieważne, zrobię to - odparł. W drzwiach odwrócił się i spojrzał na blondynkę.
- O co chodzi? - zapytała.
- O nic - odparł. - O nic - powtórzył z uśmiechem.


     Gabriel stał nieruchomo i patrzył na dwie czarownice. Szeptały zaklęcia po łacinie, Gabriel znał znaczenie poszczególnych słów, jednak całość nie zawsze składała się w logiczne zdania. Wampir popatrzył na sufit i pomyślał o Katherine. Przypomniał sobie jej uśmiech, smak ust, jedwabiście miękkie włosy, barwę jej głosu i dotyk jej delikatnej dłoni. Gdzie była? Czy nadal żyła? Gdzie my - wampiry trafiamy po śmierci? Gdzie trafiają ludzie? Czy coś w ogóle istnieje po śmierci? A może nie ma nic? 
- Twoja przyjaciółka ma nie małe problemy - odezwała się nagle Ethel. Wampir popatrzył na nią wzrokiem przepełnionym bólem.
- Bierzmy się do pracy, trzeba pójść do Rosemary - dodała starsza czarownica.


     Katherine zaczerpnęła powietrza, nawet ta prosta czynność bolała. Zawisła między stanem naprzemiennej rozpaczy i wściekłości. 
- Dlaczego to robisz? - krzyknęła z furią. Spojrzał na nią a na jego twarzy pojawił się okrutny uśmiech. Przesunął fotel na kółkach, na którym siedziała, wyszeptał kilka słów, a wampirzyca zobaczyła przed sobą swoje odbicie. Jednak nie tak doskonale piękne jaką widziała codziennie rano w swojej łazience, ale brudne, zmęczone i przepełnione bólem. Dziewczyna zamknęła oczy.
- Cieszę się, że ją zabiłam - wykrztusiła rozwścieczona. - Zasłużyłeś na to!
Katherine poczuła przeszywający ból w piersi. Krzyknęła i rozdarła swoją bluzkę. Jej sutek dosłownie pękał, a ze środka płynęła krew. Cierpienie było nie do zniesienia, osunęła się na podłogę, a ostanie słowa jakie usłyszała, brzmiały:
- Mogę z tobą zrobić wszystko co chcę, Katherine Lau.
     
     Patric ponownie wszedł do pokoju i spojrzał na blondynkę, która spokojnie siedziała na łóżku. Skierowała swoje spojrzenie na mężczyznę, próbując odgadnać wyraz jego twarzy. Zaniepokojona tym co zobaczyła podeszła do brata Kat i dotknęła dłonią jego policzka.
- Wszystko w porządku, Patric? - zapytała cicho.
- Są w Chicago - warknął, patrząc w jej niebiesko-szare tęczówki. - Po prostu nie wierzę, że mogli pojechać do Chicago nie mówiąc nam ani słówka!
Agnes wtuliła się w tors bruneta. Ona sama nie mogła w to uwierzyć. Wykreślili ich z jakiegoś sekretnego planu. Czuła, że to było niesprawiedliwe, oni też mieli prawo wiedzieć. Patric uniósł jej podbródek i delikatnie musnął jej usta. Pozwoliła mu na to, a nawet odwzajemniła jego gest. Ich pocałunek z każdą chwilą stawał się coraz bardziej gwałtowny i nieopanowany. Poczuła jak delikatnie, a zarazem stanowczo popycha ja na ścianę. Jego silne ręce oplatały jej talię, podczas gdy ona bawiła się jego włosami. Wsunął dłoń pod jej koszulkę, a ona wyczuła jego zimne dłonie na swoich piersiach.

5 komentarzy:

  1. Świetne, szkoda że takie krótkie, biedna Katherine : ( kiedy ja uratują?! Ile można czekać : < :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Vampire Princess11 lipca 2012 18:12

    Troszeczkę krótko ale ciekawie. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj czemu kończysz w takich momentach? :D biedna Kat, nie ją w końcu znajdą! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój boże.Wziąść się ukatrupić to za mało.Zaczne od tego,że pisze ten komentarz piąty raz.Rozdział cudny a moment z Kat wręcz niesamowity.Aż mnie wszystko zabolało czytając go.Również końcówka swietna troche się chyba skomplikuje wszystko.Nieładnie kończyć w takich momentach

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego nie dokończyłaś?! Hehe.. Nie no trafiłam tu wczoraj przypadkiem. Opowiadanie zainteresowało mnie ze względu na to, że jest o wampirach, a ja wprost uwielbiam. Powiem szczerze, że opowiadanie jest świetne i trzymające w napięciu. I nie wiem dlaczego, ale zawsze mam słabość do postaci drugoplanowych. Agnes i Patric ? ^^

    OdpowiedzUsuń